Co robić, gdy kupiliśmy dzieło za majątek i okazał się być „podróbką” albo gdy znaleźliśmy się pod woalem szeptów i wymownych spojrzeń spowodowanych ujawnieniem fałszerstwa? Gdzie w tym wszystkim jest prawo? Postanowiłam znaleźć odpowiedzi na te i inne pytania związane z fałszowaniem dzieł sztuki i falsyfikatem samym w sobie. Fałszerstwo można rozpatrywać na dwóch płaszczyznach, fałszerstwo bezpośrednie polegające na faktycznym wytworzeniu falsyfikatu oraz fałszerstwo przez pośrednika w rozumieniu prezentowania dzieła jako oryginalnego, w celu wprowadzenia odbiorcy w błąd co do autorstwa. Innymi słowy, fałszowanie to świadome kopiowanie oraz posługiwanie się kopią z zamiarem wprowadzenia w błąd co do autorstwa.
Pojęcia falsyfikatu próżno szukać w ustawach. Słowo to pochodzi od łacińskiego falsificus i oznacza tyle co „sfałszowany”. Słownik języka polskiego definiuje je jako podrobiony dokument, pieniądz lub sfałszowane dzieło sztuki.
Czym jest więc dzieło sztuki, począwszy od tego, że znajduje się w grupie pojęć niezwykle trudnych do zdefiniowania. Istnieje wiele objaśnień tego terminu, m.in. W. Tatarkiewicza, który determinuje pojęcie dzieła sztuki jako „odtworzenie rzeczy bądź konstrukcję form, bądź wyrażenie przeżyć, ale tylko takie odtworzenie, taką konstrukcję, taki wyraz, jakie są zdolne zachwycać i wzruszać.” Natomiast według D. Wilka definicja dzieła sztuki powinna być rozpatrywana w dwóch płaszczyznach - twórcy oraz odbiorcy. W systemie prawnym definicję dzieła sztuki możemy znaleźć w Ustawie o podatku od towarów i usług w art. 120. W przepisie zostały wymienione konkretne rodzaje przedmiotów tj. obrazy, oryginalne rzeźby, druki, gobeliny. Należy mieć jednak na uwadze, że wskazany przeze mnie przepis określa definicję, tylko na potrzeby ustawy, w której się znajduje, a w konsekwencji ta definicja nie będzie mogła być bezpośrednio stosowana w innych przypadkach niż wskazanych w ustawie.
Falsyfikaty pojawiają się w miejscach, w których najmniej się można tego spodziewać, a mianowicie w szanowanych kolekcjach, galeriach, domach aukcyjnych czy nawet w muzeach. Niestety, na rynku sztuki jest to swego rodzaju temat tabu, dlatego że podanie do publicznej wiadomości informacji o tym, iż dane dzieło jest falsyfikatem, wiąże się z wieloma niepochlebnymi opiniami i ogólnym negatywnym odbiorem całej kolekcji czy kolekcjonera.
Samo zbadanie autentyczności dzieła jest bardzo trudne. Wymaga to długich, dogłębnych i niezwykle skrupulatnych analiz. Przez wzgląd na koszty, nie każdy obiekt może być skierowany do ekspertyzy. Poza proweniencją obiektu, analizą historyczną i stylistyczną, dzieła są poddawane analizom chemicznym m.in.: bada się mikroelementy zawarte w materiałach użytych do wykonania danego eksponatu, poddaje się promieniom Roentgena, wykonuje się zdjęcia w podczerwieni. Takie badania są wykorzystywane do oceny dzieł trzydziestoletnich i starszych. Niestety przy weryfikacji prawdziwości dzieł współczesnych, możliwości badawcze są bardziej ograniczone. Jest tak za sprawą wiedzy na temat stosowanych materiałów i technik. Fałszerz ma taki sam dostęp do źródeł poznania sztuki współczesnej jak dzisiejszy artysta. Nie ma więc sposobów, które dają stuprocentową pewność. Co ciekawe, profesjonalne ekspertyzy częściej zlecają sprzedający, aby pewniej sprzedać i uniknąć ewentualnych późniejszych kontrowersji czy konfliktów, aniżeli kupujący.
Wejść w posiadanie dzieła sztuki można przede wszystkim na podstawie umów cywilnoprawnych. Jeżeli więc staniemy się posiadaczami falsyfikatu na podstawie ważnej umowy cywilnoprawnej, możemy starać się dochodzić swoich praw przy wykorzystaniu ustawy cywilnej.
W doktrynie mówiąc o odpowiedzialności cywilnej za świadczenie falsyfikatu można wyodrębnić dwa poglądy. Zdaniem Sądu Najwyższego, w przypadku, gdy kupujący otrzymał rzecz inną niż stanowiąca przedmiot transakcji, nie można mówić o wadzie fizycznej. Sąd wskazał, iż wydając falsyfikat, sprzedawca nie wywiązuje się z obowiązku dostarczenia rzeczy ustalonej w umowie. Ponadto falsyfikat jest przedmiotem istniejącym obok oryginału i tak należałoby go traktować, jako rzecz odrębną. Natomiast zdaniem J. Stelmacha w przypadku kupna falsyfikatu podstawą roszczenia jest brak cechy autentyczności. W takim przypadku powinny mieć zastosowanie przepisy o rękojmi za wady rzeczy. Jeśli od dokonania transakcji upłynęły dwa lata, dochodzenie roszczeń na podstawie przepisów o rękojmi jest niemożliwe, uregulowania te nie mogą mieć wówczas zastosowania. Chyba że jedną ze stron umowy jest konsument, wtedy w niektórych przypadkach czas na wykrycie falsyfikatu zostaje skrócony do jednego roku. Można więc wysnuć domniemanie, że nabywcy dzieł sztuki niebędący przedsiębiorcami są w tym przypadku w lepszej sytuacji prawnej.
Kupującemu przysługuje więc jeszcze do dyspozycji ochrona na podstawie przepisów o błędzie albo naprawieniu szkody za niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania.
Złożenie oświadczenia woli pod wpływem błędu jest uznane jako wada, a więc zawierając umowę kupna-sprzedaży dzieła w przekonaniu, że dzieło jest autentykiem możemy sięgnąć do art. 84 k.c., który w § 1. stanowi, że w razie błędu co do treści czynności prawnej można uchylić się od skutków prawnych swego oświadczenia woli. Jeżeli jednak oświadczenie woli było złożone innej osobie, uchylenie się od jego skutków prawnych dopuszczalne jest tylko wtedy, gdy błąd został wywołany przez tę osobę, chociażby bez jej winy albo gdy wiedziała ona o błędzie lub mogła z łatwością błąd zauważyć. Mamy więc do czynienia z celowym wprowadzeniem w błąd co do prawdziwości proweniencji dzieła, nawet jeśli osoba sprzedająca nie jest fałszerzem, ale o fałszerstwie wiedziała lub z łatwością mogła się dowiedzieć.
Pozostaje jeszcze kwestia roszczenia o naprawienie szkody, jaka wynikła, wskutek tego, że sprzedający dzieło, działając w złej wierze, naraził kupującego na duże straty majątkowe. A zgodnie z art. 415 k.c.: kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia. Z tymże uprawnieniem można wystąpić do 10 lat od nabycia dzieła, jeśli transakcji dokonuje osoba fizyczna. Jeżeli zaś sprzedaż była związana z prowadzoną działalnością gospodarczą, okres ten wyraźnie się skraca, gdyż do lat 3. Roszczenie o odszkodowanie stanie się wymagalne w dniu, w którym powzięliśmy wiedzę o tym, że dzieło jest falsyfikatem. Przykładem takiego dnia będzie dzień otrzymania ekspertyzy. Ponadto w takiej sytuacji można domagać się zwrotu kosztów poniesionych dodatkowo w związku z transakcją np. przechowanie dzieła, zabezpieczenie, transportowanie tudzież ubezpieczenie. Warto pamiętać, że szkoda obejmuje nie tylko rzeczywiście poniesioną stratę, ale również nieosiągnięcie spodziewanych korzyści. Ważne jest by wcześniej posiąść informacje i stosowne dowody zarówno o tym, że zakupione dzieło jest falsyfikatem, jak i o tym, iż sprzedawca to wiedział lub z łatwością mógł się dowiedzieć.
Pozostaje jeszcze do rozstrzygnięcia ów zagadnienie z punktu widzenia samego twórcy. Nie można tu nie wspomnieć o ochronie dóbr osobistych. W otwartym katalogu dóbr wymienionych w art. 23 k.c. została przywołana twórczość artystyczna, co więcej ochroną w tym zakresie jest też objęte dobre imię autora, jego wizerunek i twórczość artystyczna, a więc takie zagadnienia, których naruszenie mogłoby prowadzić do zszargania reputacji samego twórcy. A co z odpowiedzialnością karną? Niestety, w polskim kodeksie karnym nie istnieje przepis dotyczący stricte fałszowania dzieł sztuki. Jest to pewna luka legislacyjna, ponieważ w owej ustawie znajdują się przepisy, w których jest mowa o fałszowaniu dokumentów, znaków identyfikacyjnych, daty produkcji i przydatności czy pieniędzy. Można co najwyżej pocieszyć się możliwością subsumpcji pod przepis 286 §1 k.k., który stanowi o oszustwie. Warto również pamiętać, że w art. 294 k.k. znajduje się sankcja dla popełnienia oszustwa w stosunku do dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury.
Ponadto istnieje ustawa z 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, w której pod artykułem 109a znajduje się regulacja dotycząca podrobienia lub przerobienia zabytku. Jak wiadomo, nie każde dzieło sztuki jest zabytkiem. Co więcej, w artykule kolejnym tejże ustawy, 109b uregulowano zbycie falsyfikatu. Nie ma natomiast nic o samym fałszowaniu dóbr kultury.
Znacie przypadki skandali związanych z fałszowaniem dzieł sztuki?
Znany holenderski fałszerz Han van Meegeren (1889-1947) swego czasu usłyszał od krytyków, że nie umie malować i nie spełnia wymaganych warunków, a jedyne do czego by się nadawał to naśladowanie mistrzów. Holender wziął sobie słowa krytyków głęboko do serca i z zemstą w zamiarze zaczął kopiować znanych autorów. Robił to tak znakomicie, że nie było szans, aby gołym okiem dostrzec fałsz. Dopiero przy wykorzystaniu specjalistycznych ekspertyz potrafiło się udowodnić, że dane dzieło jest falsyfikatem. Jednym z tak doskonale sfałszowanych przez Hana van Meegerena obrazów była twórczość Vermeera np. Uczniowie w Emaus.
Bardzo głośna sprawa spornej ekspertyzy Rybaka z siecią z gdańskiego Muzeum Narodowego. Jesienią 2007 r. Muzeum Narodowe w Gdańsku zakupiło obraz Leona Wyczółkowskiego zatytułowany Rybak z siecią, za 80 tysięcy złotych. Do dzieła dołączona była ekspertyza prof. UMK w Toruniu - J. Malinowskiego, uważanego za znawcę malarstwa Wyczółkowskiego. W blisko trzystustronicowym dokumencie potwierdzona była autentyczność akwareli o wymiarach 59x48. Kiedy już Rybak zawisł na ścianach wystawowych, ku zaskoczeniu pracowników muzeum, wśród zwiedzających pojawiły się głosy, że ten obraz to falsyfikat. Sprawą szybko zainteresowały się media, co zmusiło placówkę do wykonania kolejnej ekspertyzy. Po badaniu prof. D. Markowski z Instytutu Zabytkoznawstwa i Konserwatorstwa UMK orzekł, że dzieło powstało później aniżeli datowany na 1891 r. Rybak z siecią, ze względu na materiał i użyte farby. Ekspertyza prof. Markowskiego wzbudziła wiele kontrowersji. Sprawa trafiła do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego. Jak łatwo się domyślić, afera nie ucichła zbyt szybko. W kolejnych latach powołano szereg badań, w wyniku których muzeum oświadczyło, że że dzieło jest autentykiem. Do dziś pojawiają się szepty niezgody i wyrazy powątpiewania. Co ciekawe rybaków z siecią jest dwóch. Pierwszy z nich to obraz olejny znajdujący się w Muzeum Narodowym w Krakowie, a drugi to akwarela z Muzeum Narodowego w Gdańsku. Cała ta historia dowodzi, że wydanie pewnej ekspertyzy, jednoznacznej, niewątpliwej jest niezwykle trudne.
Ostatnia ciekawostka to historia skandalu na skalę światową odgrywającego się w jednej z nowojorskich galerii. W Stanach Zjednoczonych jedna z najstarszych - Knoedler Gallery, została zamknięta po 165 latach istnienia z powodu skandalu związanego z fałszowanymi obrazami. Pewnego dnia w galerii pojawiła się Glafira Rosales, która była rzekomo w posiadaniu dzieł takich artystów jak Jacksona Pollocka czy Marka Rothko. Twierdziła, że obrazy pochodzą z nieznanej kolekcji osoby, która chciała pozostać anonimowa. Jednak w rzeczywistości dzieła fałszował chiński malarz Pei-Shen Quian. G. Rosales wraz z parterami przez około 15 lat stopniowo sprzedawała falsyfikaty do galerii Knoedler. W sumie klienci galerii zapłacili ok. 80 mln dolarów amerykańskich za sfałszowane obrazy. Jak twierdzi ówczesna dyrektor Ann Freedman, obrazy zostały zatwierdzone jako autentyk przez ekspertów. Jedynym z wyminienonych przez dyrektorkę galerii ekspertów był Ernst Beyeler, znany handlarz sztuki, Dean Sobel – dyrektor Clyfford Still Museum, oraz kustosze muzeum Solomon R. Guggenheim, Fundacji Beyeler, National Galery Washington i wielu innych. Niestety Ci starają się nie komentować całej sprawy. W sumie klienci galerii zapłacili ok. 80 mln dolarów amerykańskich za sfałszowane obrazy.
Falsyfikaty na rynku sztuki spędzają sen z powiek wielu kolekcjonerom, właścicielom wystaw, galerii i muzeów, inwestorom i pasjonatom. Jest to palący problem nie tylko rynku polskiego, ale i światowego. W Polsce najczęściej podrabiani są m.in.: Juliusz Kossak, Zdzisław Beksiński, Julian Fałat, Tadeusz Makowski, Stanisław Ignacy Witkiewicz.